Paulina Młynarska
Paulina Młynarska
Paulina Młynarska
Paulina Młynarska
Paulina Młynarska
Paulina Młynarska
Paulina Młynarska

AKTUALNOŚCI

BLOG

06.04.2018

Za co dziękuję Dominice Kulczyk

Kiedy miałam 4 lata spotkałam na podwórku czarnoskórego chłopczyka. „Och! Jaki śliczny murzynek!” – wyrwało mi się, a moja ręka powędrowała w kierunku jego loczków. Chłopczyk nabrał powietrza, odepchnął mnie i wrzasnął na całe gardło: „Kopnę cię w dupę!”.

Rozpłakałam się, pobiegłam do mamy. Mama wyjaśniła mi, że żadne dziecko, ani dorosły, ani po prostu nikt na świecie nie lubi być traktowany jak rzadki okaz fauny. I że takie zwracanie uwagi na czyjąś rasę jest niedelikatne. I że nawet jeśli nam się zdaje, że mówimy akurat coś miłego, to jednak stawiamy tę osobę w niezręcznym położeniu. Zapamiętałam to sobie na zawsze. Było to w roku 1974 w Polsce. Myślę, że mama wykazała się wybitnie progresywną, jak na te czasy i pokolenie, postawą wychowawczą. Sądzę, że nawet dziś, 44 lata później, niewiele polskich mam wpadłoby na to, że można tak właśnie wyjaśnić dziecku podobną sytuację.

Czy moja mama była wtedy lewicową aktywistką zaczytaną w Naomi Klein? Nie. Słynna autorka No Logo, Doktryny szoku„Nie” to za mało, miała wówczas, tak jak ja, 4 lata. Mama nie była też żadną działaczką społeczną, antropolożką, ani ekscentryczną podróżniczką. Za to w latach 60. mieszkała przez kilka lat w wielokulturowym Paryżu. Stamtąd przywiozła skarb, który nam – swoim dzieciom – w naturalny sposób przekazała: przekonanie, że rasizm jest wstrętny. I że może się on objawiać pod wieloma postaciami, także jako pochylanie się, „zachwycanie egzotycznością”, a nawet pomaganie – jeżeli stawiamy się w roli tych mądrzejszych i lepszych, z racji rasy i przynależności kulturowej.

Miałam szczęście, że wychowywała mnie osoba, która w naturalny sposób wykształciła we mnie radar na rasizm.
Miałam szczęście, że w moim rodzinnym domu w ogóle poruszano tematykę związaną z Holokaustem, segregacją rasową w USA i kolonializmem. Miałam szczęście, że jako nastolatka czytałam Kapuścińskiego i Conrada.



W białej, a po wojnie – rasowo homogenicznej – Polsce, niewiele rodzin miało pośród bliskich osoby, które, jak moja mama, znały ludzi pochodzących z różnych części świata. Większość mieszkańców Polski nigdy w życiu nie rozmawiała nawet przez 5 minut z kimś pochodzącym z Afryki czy Azji. Polska szkoła omija ten temat (podobnie jak np. historię walki kobiet o równe traktowanie) szerokim łukiem. Polskie media niestety częściej bywają rozsadnikiem stereotypów na temat tzw. krajów trzeciego świata niż oknem na kolorowy, zróżnicowany świat. Znam w Polsce mnóstwo osób, które – zupełnie bezwiednie i niezamierzenie – zachowują się w stosunku do ludzi należących do innych niż biała ras w sposób, który śmiało można uznać za rasistowski i paternalistyczny. Często wystarczy im jedynie delikatnie wyjaśnić, co w ich postawie razi i rani drugą osobę i już „jesteśmy w domu”, nierzadko pada słowo „przepraszam”.

 

Żyjąc w zglobalizowanym świecie mamy w kraju nad Wisłą żenujące braki, jeżeli chodzi o rozeznanie w toczącej się na świecie od dekad debacie na temat wielopokoleniowych skutków kolonializmu i niewolnictwa. Nie docierają do nas narracje mieszkańców Afryki, Ameryki Południowej czy Azji, a także potomków i potomkiń czarnych niewolników, którzy opowiadają historię rasizmu i jego przejawów widzianą z własnej perspektywy. A jest to, przyznacie państwo, perspektywa, bez której ta dyskusja nie ma prawa się toczyć.


Dla wielu osób w naszym kraju fakt, że ktoś może uważać wierszyk o Murzynku Bambo za rasistowski, to wciąż zagwozdka. No bo jak to? Przecież w sumie sympatyczny jest ten Murzynek! Wszak go Tuwim nie wyzywa od „asfaltów”! O co kaman? Chodzi o ten specyficzny wyższościowy smrodek narracyjny, który przeziera przez uroczo zrymowane strofki. Powtórzę: aby zrozumieć, że rasizm, podobnie zresztą jak seksizm, objawia się niekiedy bardzo subtelnie – co wcale nie znaczy, że przez to bywa mniej raniący – naprawdę trzeba poznać perspektywę drugiej strony. Nie jest nam to w Polsce ułatwiane.


Dlatego uważam, że – paradoksalnie – afera, jaka rozgorzała wokół plakatów reklamujących program Dominiki Kulczyk w TVN (widzimy na nich panią Dominikę trzymającą w rękach czarnoskórego bobasa) i jej wywiadu dla Wysokich Obcasów, wyjdzie nam wszystkim na dobre.



W polskich mediach nareszcie trwa dyskusja na temat definicji i granic rasizmu. Czekałam na nią od dekad! Padają ciekawe argumenty, zarówno po stronie obrońców, jak i antagonistów działalności dobroczynnej DK. Padają pytania o to, kto tu tak naprawdę robi komu dobrze, o etyczny wymiar PR-u opartego na dobroczynności, o skutki działalności branży wydobywczej dla środowiska i społeczeństw w miejscach wydobycia. O to, co to ma z nami wspólnego i dlaczego aż tak wiele? Ścierają się skrajne stanowiska, a wiele osób przeżywa przykry dysonans poznawczy. W ich głowach biała ładna pani ratująca czarnego dzidziusia symbolizuje dobroć i altruizm. A tu nagle trzeba dopuścić do siebie myśl, że z punktu widzenia tych, którym się pomaga, ładna biała pani nie zawsze wygląda tak ładnie. A czarne dziecko w jej rękach to postkolonialna klisza.

 

Dziwi tylko, że Dominika Kulczyk, która – jak sama podkreśla – studiowała filantropię, nie wzięła pod uwagę możliwości wywołania tej, niekoniecznie dla niej przyjemnej, dyskusji. Jednak cieszę się, że dyskusja jest. Spory i konfrontacje na ten temat są nam w Polsce bardzo potrzebne. Nadrabiamy w ten sposób ogromne zaległości w świadomości społecznej i nareszcie prowadzimy w kraju debatę na temat rasizmu, jego granic i przejawów.


Dziękuję, Pani Dominiko, dobra robota!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką prywatności. Jeśli nie wyrażasz zgody, prosimy o wyłącznie cookies w przeglądarce. Więcej →

Zmiany w Polityce Prywatności


Zgodnie z wymogami prawnymi nałożonymi przez Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE, w niniejszym Serwisie obowiązuje nowa Polityka prywatności, w której znajdują się wszystkie informacje dotyczące zbierania, przetwarzania i ochrony danych osobowych użytkowników tego Serwisu.

Przypominamy ponadto, że dla prawidłowego działania serwisu używamy informacji zapisanych w plikach cookies. W ustawieniach przeglądarki internetowej można zmienić ustawienia dotyczące plików cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie cookies w niniejszym Serwisie, prosimy o zmianę ustawień w przeglądarce lub opuszczenie Serwisu.

Polityka prywatności