Zachęcam Was w ten sposób do podzielenia się własnym doświadczeniem z różnych etapów swojego leczenia. Wiem, że czyta nas mnóstwo osób, które właśnie konfrontują się z perspektywą zabiegu, bardzo się boją i każda podana z czułością i empatią informacja może być dla nich ogromnym wsparciem. Piszcie, kochane!
Od razu uprzejmie przypominam, że jeżeli temat Cię nie dotyczy, nie masz o nim żadnego pojęcia, a jedyne, co masz, to opinia, którą podsuwają Ci emocje, to po prostu idź je wyrażać gdzie indziej. Fakt, że coś znalazło się w zasięgu Twojego wzroku, nie oznacza, że musisz się na ten temat wypowiadać, oceniać, ranić inne osoby i popisywać pogardą. Wypad. Dziękuję.
Przepraszam, kochane i kochani, do rzeczy. :) Zacznę od tego, że każda osoba jest inna, każde ciało jest inne, więc tak sobie myślę, że szykując się do zabiegu warto było, oczywiście, zebrać jak najwięcej wiedzy i wsparcia z różnych źródeł, ale grunt, że skupiłam się na sobie, w siebie wsłuchałam, sobą zajęłam. Niesamowicie doceniłam w ostatnich miesiącach moją praktykę jogi, ponieważ dzięki niej mam wypracowany dobry kontakt z własnym ciałem, czucie, świadomość. Wiedziałam, że będąc tzw. osobą wysoko wrażliwą (HSP) i mając za sobą dziecięcą traumę szpitalną, muszę liczyć się z ogromnym stresem i coś trzeba zrobić, żeby go w miarę możliwości obniżać.
Każda wizyta w szpitalu to u mnie walka z atakami paniki.
Byłam na to gotowa od strony jogi, ale też przegadałam to wcześniej z psychiatrą – miałam leki, uprzedziłam anestezjologa. Atak paniki to nie marudzenie ani histeryzowanie, lekarze o tym wiedzą, ale… muszą wiedzieć. Nie było najgorzej! Mam niski próg bólu, bardzo wrażliwą skórę, a tu noś babo ten stanik pooperacyjny przez 45 dni i nocy non stop! Silnie przeżywam lęk, źle znoszę brak snu i potrzebuję raczej więcej niż mniej czasu na powrót do równowagi po tak masywnych przeżyciach. Kiedy więc czytałam czy słyszałam od lekarzy, że jakiś etap, np. silny ból albo inny dyskomfort, potrwa 3 dni – od razu mnożyłam to sobie przez 2.
Z tą wiedzą zawczasu przeorganizowałam, co się dało, jeżeli chodzi o pracę, i uprzedziłam wszystkich, że może być różnie i że żaden z optymistycznie zakładanych terminów nie jest do dotrzymania na sztywno. Sama sobie też to wbiłam do głowy.
Psychicznie nastawiłam się na to, że przede mną długi marsz. Ale wiem, że są osoby, które bardzo dobrze się czują już po kilku dniach! Dlatego uważam, że grunt to przegadać z samą sobą, co mogę dla siebie zrobić i w jakim zakresie. Zająć wobec siebie taką opiekuńczą postawę kochającej, rozumiejącej matki i z tej pozycji pytać siebie: czego mi trzeba? To co dla mnie jest hardcorem – dla Ciebie może być kompletnie bez problemowe i odwrotnie. Po operacji, w szpitalu – wiadomo – boli. Są reakcje po narkozie (u mnie okropne), ale dostajemy mocne leki i człowiek jest trochę na innej planecie. Naprawdę ciężkie były pierwsze 2 doby po wypisaniu, kiedy puściły szpitalne opiaty i byłam zdana na leki przeciwbólowe, które można przyjmować w domu. Bardzo bolesne były momenty zmiany pozycji. Ogromną ulgę przyniosło usunięcie drenów.
Potem już z każdym dniem lepiej, ale ból jest, choć coraz mniejszy. Zakres ruchu mam zaskakująco duży. Chodzę na spacery, kręcę się po domu.
Dokucza mi to, że mam wciąż odruchowo spięte mięśnie brzucha i uniesione/skulone ramiona. Co chwila muszę sobie przypominać, żeby się rozluźnić! Wkurza mnie spanie w pozycji mumii egipskiej, ponieważ przez całe życie śpię na boku i na brzuchu. No ale, umówmy się, że obyśmy tylko takie problemy miały. ULGA, ŻE MAM TO ZA SOBĄ WYNAGRADZA WSZYSTKO. Piersi wyglądają i goją się bardzo dobrze.
Co mi pomaga? Czułość i poczucie humoru moich bliskich (musimy uważać, bo nie mogę się za bardzo śmiać :)), moje zwierzaki, głupie seriale, dobre książki, coś dobrego do jedzenia. Wdzięczność. No i fakt, że chyba namówiłam sporo osób do badań. To wszystko jest do wytrzymania. Moja ukochana Patti Smith powiada, że w życiu trzeba zaakceptować „cały pakiet” i ja się z nią zgadzam. Nie rozmyślam nad tym, że przydarzyło mi się coś nadzwyczajnie nieprzyjemnego. Nie czuję się ofiarą. Czuję się bardzo silna! Kocham Was. Badajcie się. Na zdjęciu figurka z czasów minojskich (Kreta), ma jakieś 4-5 tys. latek.