Było tak. Przybłąkał się do mojej wsi, gdzie obecnie urzęduje matka zastępcza z moimi psami: Felkiem, Zochą i Malczikiem. Był zmęczony i bardzo głodny. W desperacji niestety upolował kurę i tym samym ściągnął na siebie wyrok. Była szybka akcja. Mama zastępcza zabezpieczyła go za płotem, ja z Indii zaalarmowałam sieć ludzi dobrej woli: Annę Patrikakis , żeby szybko sprawdzić chip (nie było), i wydzwoniłam zaprzyjaźnioną behawiorystkę Μαρία Θεοδωράκη , żeby go wzięła do siebie. No i SZUKAMY DOMU.
Co już wiemy o Nandim po tych kilku dniach? Że jest mądry. Robi absolutnie wszystko, o co się go poprosi. Śpi w kennelu. Dzieli się zabawkami. Jest łagodny wobec innych psów. W ogóle jest łagodny, co prawdopodobnie jest powodem jego odrzucenia. Na Krecie maczo-sraczo lubią ostre psy. Noszą broń, psa wożą na pace pick-up’a i uważają, że to jest męskość. A tu taki słodziak. Niby doberman, ale raczej dobryman.
Nandi ma blizny na nosie i uszach, które świadczą o tym, że został pogryziony. Cholera wie, jak długo ten biedak się błąkał i co przeżył. Jest to młody pies. Czekamy na wizytę u weta, wtedy potwierdzimy, ale pewnie ma około roku. Słodziak.