Kiedy służba zdrowia jest na granicy załamania, kiedy kraj i świat balansują nad finansową przepaścią.
Gdy ludzie mierzą się z kolektywnym stanem lękowym, który jednych popycha do ucieczki w szalone teorie spiskowe, zaś innych w agresję, apatię, dragi i alkoholizm.
Kiedy trzeba robić wszystko, aby zjednoczyć społeczeństwo wokół ochrony zasobów – zdrowia, wytrzymałości, wsparcia i rozsądku.
Kiedy nasi seniorzy, często samotni i żyjący po prostu w biedzie, są narażeni na zmaganie się z ciężką chorobą w całkowitej izolacji i bezradności.
Kiedy samotni rodzice (statystycznie głównie matki), będący jedynymi opiekunami i żywicielami małych dzieci oraz dzieci/osób z niepełnosprawnościami, mogą zostać bez żadnej pomocy, jeżeli powali ich COVID.
Kiedy lekarze i lekarki, pielęgniarki i pielęgniarze, ratownicy i ratowniczki medyczne, pomoce medyczne i cała reszta służby zdrowia naraża życie walcząc o duszących się ludzi na oddziałach COVID-owych.
Kiedy z braku kadry ustaje nauka w szkołach, nawet ta prowadzona w trybie on-line, a tam, gdzie jeszcze trwa, nauczyciele, nauczycielki, woźne, sprzątaczki i szkolne kucharki narażają się na zarażenie.
Kiedy Stadion Narodowy trzeba przerobić na polowy szpital!!!
Qrwa! Kiedy jest czas na jedność, współpracę, wyrozumiałość i empatię, właśnie teraz świr z Żoliborza i jego popaprańcy w TK wrzucili w sam środek społeczeństwa bombę tego wyroku w sprawie aborcji.
Zwyrodnialcy i kanalie!
A squrwiele z episkopatu się cieszą.
Za mało im cierpienia tysięcy gwałconych na parafiach dzieci.
Za mało rozpaczy i samobójstw nieheteronormatywnych dzieciaków...
Za mało spier… życia kobiet i dziewczyn, które nie mają jak zabezpieczać się przed ciążą, bo ani kasy, ani wiedzy, ani normalnego lekarza bez zasranej klauzuli sumienia w pobliżu.
Za mało im walenia głowami w ściany bidulów przez niechciane dzieci z chorobą sierocą, które ważne i kochane przez squrwieli w koloratkach były tylko, dopóki znajdowały się w udręczonych brzuchach matek.
Za mało leżących we własnych odchodach, oszalałych z samotności, ciężko upośledzonych i przez nikogo niekochanych ludzi, też dzieci, w DPS-ach.
Squrwiele w sutannach sobie gratulują, bo ich zdaniem to jest wręcz zajebiste, że będzie w Polsce jeszcze więcej płaczu i zgrzytania zębami.
Nic ich tak nie podnieca jak ludzka rozpacz i desperacja. Dalejże!
Niech się małe, wulgarne kurewki i ich koledzy – pedały w rurkach, masowo pozarażają COVID-em na demonstracjach.
Niech ich pałuje i zamyka policja.
Niech idzie kasa na zamykanie ich w więzieniach.
Huzia!
Niech się duszą!
Niech zaraza ostatecznie rozpirzy służbę zdrowia.
Niech umierają w męczarniach ich dziadkowie i babcie.
Niech się ludzie sobie rzucą do gardeł o to, kto przyniósł zarazę do domu i dlaczego.
Niech się teraz jeszcze bardziej żrą w rodzinach o aborcję i politykę.
Niech się jeszcze bardziej nawzajem znienawidzą. JAK SIĘ NIENAWIDZĄ, JAK SĄ SAMOTNI I ZROZPACZENI, TO MOŻNA ICH BRAĆ ZA MORDĘ I DOIĆ!
Niech będzie słychać płacz i szloch.
Dajcie im więcej bólu, żeby wielki KLER mógł sobie wreszcie raz a dobrze zwalić konia i się porządnie spuścić.