Kiedy uczestniczki pokojowych protestów dostają od policji gazem i pałą, kiedy prujemy flaki i pióra, aby Polki wreszcie wybudziły się z hipnozy i zaczęły żyć tak, aby to życie naprawdę nadawało się do życia. Właśnie teraz flagowy miesięcznik kobiecy, zrodzony z francuskiego feminizmu, uważa za stosowne dawać na okładkę Annę Lewandowską i dorzucać tytuł „Siła kobiet”.
Dziękuję, Anno, że jesteś całym sercem i zasięgami z Polkami, które ryzykują dziś zdrowie i karierę w obronie swoich praw na ulicach. Że stoisz z tymi, które są obrażane, opluwane, wywalane z pracy, nazywane kurwami. Dziękuję, Anno, że tak pięknie wspierasz swoim autorytetem ochronę kobiet najbiedniejszych, które zapłacą najwyższą cenę za każdy z perwersyjnych pomysłów obecnej władzy.
Dziękuję, Elle Polska, że tak świetnie wyczuwasz, czym żyją Polki. A żyją, jak wiemy, dietą, ćwiczeniami z Anną Lewandowską, pięknymi strojami za kilka pensji i biżuterią Apartu. Na tym, zdaniem Elle, polega „siła kobiet” w 2020! Zaprawdę powiadam Wam, prawa kobiet w Polsce nie potrzebują Ziemkiewicza, biskupów ani Kaczyńskiego.
Wystarczy prasa kobieca i jej redaktorki oraz bohaterki. Z małymi wyjątkami. Ach, zapomniałam podziękować, Anno, za to, że tak wspaniałomyślnie odstąpiłaś od zawleczenia do sądu i skarżenia o grubą kasę Mai Staśko, aktywistki feministycznej i autorki książki „Gwałt polski”, kiedy ośmieliła się skrytykować Twoje pląsy jako osoby z nadwagą.
Jesteś kochana, że tak pięknie wspierasz kobiety!