Panowie, którzy nie mogą pojąć, o co tak naprawdę chodzi kobietom z tym „prawem do własnego ciała”, są uzależnieni od przekonania, że jednak mają prawo do naszych ciał i mogą wypowiadać się o tym, co mamy z nimi robić. Nic dziwnego. Ćpali to przez tysiące lat.
Bez udziału kobiet ustanawiali prawa i kodeksy decydujące o naszych losach. Debatowali, publikowali, spierali się i filozofowali o kobiecej fizjologii i doświadczeniu, nie mając żadnego pojęcia, o czym mówią. Trochę ponad sto lat temu zaczął się dla nich bolesny detoks.
Po upokarzającej i bolesnej walce „gadający inwentarz” pod postacią kobiet pomału i za cenę nieustannego rzucania kłód pod nogi, wyśmiewania, a często nagiej przemocy, zaczął być dopuszczany do udziału w życiu publicznym. Do urn wyborczych, na akademie i uniwersytety, a co za tym idzie – do stanowisk i wpływów. Powoli i z oporami, ale zaczęło stawać się jasne, że kobiety jednak mają rozum. I posługując się nim formułują oczywisty w swej prostocie przekaz: potrafimy same podejmować decyzje dotyczące naszych ciał.
I z tym nasz ćpun patriarcha sobie nie radzi.
Na samą myśl, że miałby odstawić codzienną działkę poczucia, że nie ma takiej dziedziny, do której nie sięgają jego kompetencje i decyzyjność, wpada w panikę, stupor albo dostaje ataków agresji.
Kiedy kobiety uprzejmie mówią: „CIĄŻA I JEJ KONTYNUACJA TO COŚ, O CZYM KOBIETA SAMA DECYDUJE W ZACISZU GABINETU LEKARSKIEGO”, patriarcha na detoksie dostaje objawów odstawiennych i wtrącić się musi, bo się udusi.
Nie przejdzie mu przez gardło: „Nie wiem i nigdy nie dowiem się, jak to jest być w ciąży i rodzić. Nie będę się wypowiadał. CIĄŻA I JEJ KONTYNUACJA TO COŚ, O CZYM KOBIETA SAMA DECYDUJE W ZACISZU GABINETU LEKARSKIEGO”. Nie.
On musi przypomnieć, że „w ciążę nie zachodzi się solo!” i „my też mamy w tym swój udział!”. Musi także koniecznie dodać, jaki jest jego pogląd na temat dostępu do aborcji. Nawet jeśli przy tym, wijąc się, blednąc i walcząc z pawiem, stwierdza, że w XXI wieku jednak „trzeba słuchać, co mówią kobiety”.
Władza to bardzo silny narkotyk.
Dlatego, wracając do metody zdartej płyty stosowanej w terapii uzależnień, jeszcze raz i zapewne nie po raz ostatni, łagodnie i ze współczuciem pozwolę sobie przypomnieć, dlaczego nasz patriarcha na haju nie ma i nigdy nie miał (!) żadnego tytułu do wymądrzania się i decydowania na temat ciąży i jej kontynuacji. Na potrzeby tego felietonu ograniczę się do najbardziej oczywistego minimum argumentów, ponieważ nie mamy tu miejsca na wielostronicowe opracowanie, a ja nie jestem lekarką.
Drogi mężczyzno upojony władzą, zapnij teraz pasy, bo przeczytasz zaraz coś co normalnie zwali cię z nóg! Ludzka ciąża to niewyobrażalnie skomplikowany, niosący ogromne ryzyko proces angażujący cało i psychikę kobiety w sposób, który NIGDY NIE BĘDZIE TWOIM UDZIAŁEM. Nawet jeśli jesteś najwspanialszym, najbardziej odpowiedzialnym i zaangażowanym w ten proces kochającym, oddanym partnerem.
Nie ty będziesz w ciąży przez 9 miesięcy. Nie ryzykujesz też ciąży pozamacicznej, która prowadzi do poważnych powikłań, takich jak pęknięcie jajowodu z krwotokiem do jamy otrzewnowej, który jest stanem bezpośredniego zagrożenia życia.
Nie ty będziesz znosił mdłości i wymioty, zatrucie ciążowe. Nie ty będziesz leżał miesiącami plackiem, często w szpitalu, w ciąży zagrożonej. Nie ty utyjesz kilkadziesiąt kilogramów. Nie tobie spuchnie całe ciało, popęka skóra na piersiach i brzuchu. Nie ty będziesz walczył z potwornym bólem kręgosłupa, żylakami, hemoroidami.
Nie ty będziesz znosił skutki powikłań ciążowych przy chorobach przewlekłych – od astmy, poprzez cukrzycę, po utratę wzroku, padaczkę, depresję czy raka, by wymienić tylko tych kilka. Nie tobie pęknie szyjka macicy, krocze, odbyt i jego zwieracz. Nie twoja pochwa zostanie bez pytania o zgodę zszyta ciasno tak, że raz na zawsze odechce ci się mieć życie seksualne. Nie masz pochwy.
Nie tobie rozetną brzuch przy cesarskim cięciu. Nie ty usłyszysz przy porodzie „zamknij ryj, jak ci się chciało ruchać, to teraz masz” (tak, takie rzeczy kobiety słyszą rodząc w Polsce w XXI wieku). Nie ty będziesz się po tym wszystkim goił – psychicznie i fizycznie, jednocześnie przeżywając nawał mleka w piersiach i potworny ból obkurczającej się macicy w pierwszych dniach karmienia dziecka po porodzie.
Nie ty będziesz się mierzył z depresją poporodową. Nie ty będziesz stawał na skraju tej przepaści.
Nie ty nie będziesz trzymał moczu. Nie tobie będzie wypadała macica. Nie masz macicy.
Nie ty, jeżeli żyjesz w Polsce, będziesz w swoim ciele nosił umierający, niezdolny do życia płód.
Ale też nie ty doznasz tej całej niepojętej poezji jaka jest udziałem kobiet – dawczyń życia. Tego rodzaju zwierzęcego, a zarazem duchowego doświadczenia miłości. Tego przekroczenia wszystkich granic ludzkiej wytrzymałości, jakie zdarza się nam na ścieżkach macierzyństwa. Tej obezwładniającej, tajemniczej, niepojętej więzi matki i dziecka.
Nie ty będziesz matką.
Patriarcho na haju! Już widzę, jak się miotasz przy tym kompie, z tym telefonem w garści i wszystko w tobie krzyczy: ale ja jestem ojcem! No jesteś. Ale nie matką.
To doświadczenie, czasem piękne, czasem bardzo trudne, raz wzniosłe, innym razem umazane kupą i zalane łzami, raz upragnione, a niekiedy bardzo niechciane, nie do uniesienia, NIE JEST TWOJE. Jest nasze. Dlatego „CIĄŻA I JEJ KONTYNUACJA JEST CZYMŚ, O CZYM KOBIETA SAMA BĘDZIE DECYDOWAĆ W ZACISZU GABINETU LEKARSKIEGO”.
Mężczyzno upojony władzą! Spokojnie. To potrwa, ale przyjdzie dzień, kiedy się odtrujesz. To się już dawno stało w wielu krajach na świecie i ludzie żyją tam sobie całkiem normalnie. Jest życie po odwyku.
Miłego dnia. Jutro też cię wk**wię!
Foto. Archiwum prywatne.
Mam na nim 22 lata, Ala ma chyba 3 dni. Oczywiście nie planowałam ciąży w tak młodym wieku. Mieszkałam wtedy we Francji i miałam pełny dostęp do wsparcia – jakikolwiek byłby mój wybór. Decyzję o tym, że jestem gotowa zostać mamą, podjęłam bardzo świadomie i samodzielnie, oczywiście mając za sobą mądrą lekarkę.
Macierzyństwo jest najpiękniejszym, ale i najtrudniejszym z moich życiowych doświadczeń. Cieszę się, że jest moje w całości.