Okropny, śmierdzący fajkami i bardzo malutki pokój hotelowy. Mata rozłożona na paskudnej wykładzinie. Mam takich wspomnień mnóstwo. Jednym z przekłamań na temat jogi jest przedstawianie jej w sposób sugerujący, że joga to wellness. Idealne światło, kadzidełka, muzyczka, ubrania, a w nich doskonałe ciała.
Tymczasem, aby joga naprawdę działała, powinna stać się częścią życia. Częścią naszego bałaganu, chaosu, zamieszania.
I w tym wszystkim powołujemy do istnienia tratwę, eksterytorialny malutki obszar, czasem wręcz latający dywan – naszą matę, na której regularnie wracamy do siebie. Do ciała, do czucia, do oddechu, do ciszy w środku. Żeby naładować akumulator, nabrać dystansu i pozałatwiać sprawy, które należy załatwić we własnym zakresie. To odpuszczam, tym się zajmę. To do mnie należy, a to nie jest moje.
Na macie do jogi czasem pojawiają się treści trudne i niepiękne, bo jesteśmy ludźmi, a nie lalkami na wystawie sklepu z wytwornymi strojami do ćwiczeń. Miłego dnia! Om Shanti.