Nie minęło kilka minut, a już padły porady: „Odpuść sobie strach, nie rób sobie tego” oraz (moje ulubione) „Nie ma sensu się bać, strach ma niską wibrację”. To drugie i ja usłyszałam, kiedy czekała mnie operacja usunięcia obu piersi i ich rekonstrukcji. Że mam „przestać”, bo niska wibracja.
W ogóle cały mój problem miał być skutkiem przyciągania niewłaściwymi myślami owych „niskich wibracji”. Oto mądrości duchowego psa Fafika!
To jest jakiś upiorny miks przemocowego wychowania i pseudo-duchowości. Wychowania, w którym zamiast nam pomóc przeżyć trudne emocje, wydawano komendę „przestań!”. Qurwa, tak jakby można było tak po prostu przestać odczuwać strach, panikę, rozpacz czy osamotnienie! I „duchowości” polegającej na tym, że się chodzi po świecie i diagnozuje kto ma „niskie wibracje”, a kto „wysokie”, oraz wygłasza światłe porady typu „przestań się bać”. Przy czym wysokie wibracje ma w tym wypadku zawsze osoba diagnozująca, która (hahaha) oczywiście posiadła tę tajemną sztukę zatrzymywania własnych trudnych emocji na komendę. Czujecie ten absurd?
Najgorzej, kiedy taki miks reprezentuje ktoś, do kogo w chwili życiowej próby zwracasz się o pomoc albo dzielisz się z nadzieją na odrobinę wsparcia. Cholera, ja praktykuję jogę od wielu lat, jestem też po długoletniej terapii, mam sporo spraw przepracowanych, a jakoś nie posiadłam umiejętności nieodczuwania emocji na gwizdek. I nie posiądę jej, nie mam najmniejszego zamiaru nawet próbować. Bo moje (i Twoje) emocje są OK. Wszystkie. Żadna z nich nie ma „niskiej wibracji”. Każdą trzeba rozpoznać, przeżyć i ukoić. Utulić. Niektóre trudne emocje utrzymują się latami, wracają, nie chcą się poddać pracy nad nimi. Inne mijają jak zły sen. Wszystkie świadczą o tym, że jesteśmy ludźmi.
Jedyne, co możemy w sobie wypracować, to niekrzywdzenie pod ich wpływem siebie i otoczenia. AHIMSA. Miłego dnia!