Celebrytki i wielkie aktorki wolą fotografować się w reklamach i na ściankach, niż dorobić się opinii feministki, czyli w ich ówczesnym rozumieniu – nienawidzącego mężczyzn zakompleksionego babona. Co druga (dziś często ma błyskawicę w profilowym) powtarza w wywiadach:
„Nieeee, ja feministką, broń boziu, nie jestem”. Mam te wywiady w swoim archiwum, bo pamiętliwa ze mnie sucz.
Ciepła woda leci z kranu. Ciepłą wodą myje ręce lekarz ginekolog, mówiąc pacjentce po nielegalnej aborcji, że skoro jest konflikt serologiczny, to musi teraz zrobić sama rundkę po szpitalach i aptekach, żeby sobie zdobyć immunoglobulinę. Ma na to 72 godziny. Nie uda się. Ta para nie będzie mieć dzieci w przyszłości. Ciepłą wodą pompowaną wężem do pochwy próbuje usunąć ciążę 16-letnia córka znajomych. Krwotok. Rodzice zawiozą ją do kliniki w Czechach.
Ciepła woda obmywa łzy przyjaciela, którego nie wpuszczono do szpitala, by pożegnał się z chorym na raka parterem. Nie są przecież rodziną. Rodzina każe mu „wyp...” z mieszkania dwa dni po pogrzebie. W Sejmie Donald Tusk wita przemówienie Roberta Biedronia nerwowym, sztubackim chichotem. W końcu pedzio na mównicy, hihi. O kobietach mówi, że je kocha. Ogólnie miłość jest najważniejsza, n’est pas?
Kaśka Bratkowska, jedna z organizatorek Manify, wdrapuje się na platformę i woła do megafonu: „Tusku, ty nas nie kochaj, ty nas szanuj”. Kongresie Kobiet, ty nas szanuj.