BLOG
18.04.2018
Rozmowy o D.
Kiedy już rozmówca/rozmówczyni zmęczy się urabianiem mnie w celu wyduszenia substancji plotkarskiej na temat mojego łóżkowego tu i teraz, przechodzi do niebywale ekscytującego tematu moich dawno temu zakończonych związków małżeńskich, dociekając po co mi one były i dlaczego się skończyły? No, tłumacz się, Młynarska!
„Jesteś wędrówką” (wyd. Prószyński i S-ka), moja nowa książka, w której opisuję, czym jest dla mnie życie w drodze, ukaże się już na początku maja. W związku z tym udzielam wywiadów dla różnych gazet i innych mediów. Musiałam „skumulować” te spotkania z kolegami dziennikarzami i koleżankami dziennikarkami, ponieważ jestem w trakcie zdjęć do serii dokumentalnej dla CANAL + Discovery i większość czasu spędzam na planie. Z tej kumulacji wynika obserwacja. Coś, na co być może nie zwróciłabym uwagi, gdyby te wywiady nie następowały jeden po drugim. Otóż niemal każda redakcja, nieważne – kobieca, tygodnik opinii czy portal internetowy, uważa, że jej wysłannik lub wysłanniczka musi mnie przede wszystkim przemaglować na okoliczność nieposiadania partnera życiowego.
Nie obwiniam oto osobiście dziennikarek i dziennikarzy, ponieważ wiem, jak to wygląda i kto dyktuje w redakcjach warunki. Padają pytania o to czy to ja nikogo nie chcę, czy też mnie (feministycznego zakapiora) nie chcą oni? No musi tu być jakieś „nie chcę”. Musi być awersja po którejś ze stron! Niezależna kobieta, której tak po prostu i bez podtekstów dobrze się żyje w pojedynkę? Nie, niemożliwe.
Wierci mi się więc dziurę w brzuchu o to, jak sobie radzę z tym „niemaniem” chłopa na co dzień i pod kołdrą, w podtekście przemycając sugestię, że na pewno jednak musi mi być ciężko „tak samej”. Kto mnie przytula, kiedy mi źle? Pojawiają się sugestie, że może, skoro nie mam faceta i jakoś specjalnie nad tym nie ubolewam, jestem aspołeczna i w ogóle nie są mi potrzebni do szczęścia inni ludzie? Gdy wspominam o przyjaciołach i rodzinie, rozmówcy tryumfalnie rzucają: „Mamy cię! A jednak ludzie są potrzebni!”. Chociaż nigdy, przenigdy i nigdzie, w żadnym moim tekście, w żadnej wypowiedzi, nie twierdziłam inaczej.
Oczekuje się ode mnie, że się wytłumaczę z mojego życia seksualnego. Że opowiem na łamach, jak je sobie organizuję. Kiedy stawiam granicę, próbuje się ją forsować frazeologicznym wytrychem, który zamyka się w zdaniu: „Jak sobie radzisz z potrzebą bliskości?”. To już lepiej zapytać wprost: „Jesteś oziębła czy rozwiązła?”. Swoją drogą, ciekawa jestem czy gdybym miała 80 lat albo gdybym była poważnie oszpecona, też pytano by mnie o te rzeczy? Założę się o dobre wino, że jednak nie. Kiedy już rozmówca/rozmówczyni zmęczy się urabianiem mnie w celu wyduszenia substancji plotkarskiej na temat mojego łóżkowego tu i teraz, przechodzi do niebywale ekscytującego tematu moich dawno temu zakończonych związków małżeńskich, dociekając po co mi one były i dlaczego się skończyły? No, tłumacz się, Młynarska!
Pochwalę się: jestem nieskończenie cierpliwa i uprzejma, łagodnie odpowiadając na te wścibskie, a często zwyczajnie grubiańskie, pytania, zadawane zresztą nie tylko w ramach wywiadów, ale także prywatnie. Traktuję to jak rodzaj ćwiczenia z cnoty cierpliwości. Jednak jestem tym zmęczona. Jestem autorką 9 książek, aktywnie angażuję się społecznie, publikuję 5 felietonów prasowych każdego miesiąca, prowadzę autorskie warsztaty rozwojowe dla kobiet, pracuję nad kolejną serią filmów dokumentalnych, uczę jogi, prowadzę biznes, pracuję w Fundacji im. Wojciecha Młynarskiego i spotykam w swoich dalekich podróżach przeciekawych ludzi. Jednak dla większości mediów i tak najważniejsze jest moje życie seksualne lub jego brak. To jemu trzeba poświęcić lwią część rozmów ze mną. To o nie trzeba mnie rozpytać na wszystkie możliwe sposoby. Pal sześć wiedzę i życiowe doświadczenie na wielu polach. Co tam rzeczy które mnie śmieszą, angażują, bolą, bulwersują. Kogo obchodzą moje autorytety i inspiracje? Pomówmy o smuteczkach z nieutulenia, a przy okazji pogrzebmy w majtkach. Może z nich wyciągniemy jakąś ciekawą opowiastkę o „dupie”?
To nie do zniesienia. Mam 47 lat. Dawno już wyleczyłam pryszcze i naprawdę nie wszystko mi się „z dupą kojarzy”.
Ciekawe, że tylko jedna, bardzo młoda dziennikarka, pracująca dla popularnego portalu internetowego, nie drążyła tego tematu. Za to zadała mi całą masę bardzo trudnych i wymagających poważnego namysłu pytań. Dziękuję Ci za to, młodsza koleżanko! Tymczasem, w wolnej chwili, dla zabawy, proponuję wczytać się w to, jak wyglądają rozmowy przeprowadzane ze znanymi kobietami do kolorowej prasy i zwrócić uwagę na proporcje poruszanych w wywiadach tematów.
Można się załamać.
Zapisz się do newslettera