FELIETONY
BLOG
30.07.2020
Niezgoda na przemoc
Cofnęłam się wczoraj wspomnieniami do różnych etapów swojej niezgody na systemową, kulturową przemoc wobec kobiet (i innych wykluczanych przez patriarchat grup). Przypominałam sobie tę bezsilną wściekłość sprzed kilkunastu lat, kiedy w kółko słyszałam od samych kobiet, że co jak co, ale żadnymi feministkami to one nie są.
Bezradność, kiedy próbowałam namówić którąkolwiek (z naprawdę minimalnymi wyjątkami) popularną aktorkę, prezenterkę, celebrytkę, do pojawienia się w mediach i na manifestacjach i słyszałam znudzone westchnienia po drugiej stronie. Złość i zażenowanie, kiedy widziałam jak w telewizji dedykowanej kobietom, gdzie przepracowałam kilkanaście lat, programuje się je na usłużne, ogłupione klony, zamiast wzmacniać i inspirować.
Jak w końcu odeszłam z tej roboty w cholerę. I jak wywalili mnie z innej za powołanie się w felietonie na własne straszne przeżycie z młodości i bezkarność potężnego sprawcy kojarzonego z „naszą” stroną konfliktu. A potem tsunami nienawiści i okrucieństwa w necie ze strony... mojej „bańki”, nie inaczej.
Bo w Polsce równiutko po obu stronach „mój ból jest lepszy niż twój”, „nasz syf jest lepszy niż ich”. I moje długie wtedy medytacje nad tym wszystkim, żeby to jakoś przetrawić, a w ich wyniku wreszcie ukojenie, które przyszło wraz ze współczuciem. Z jakości Guanyin, Tary, Awalokiteśwary. To reprezentacje czczonej w Chinach, Tybecie, Indiach bogini współczującej mądrości. „Wysłuchująca lamentów świata”, nie tam żadna ckliwa mimoza. Kawał baby z charakterem! Zresztą zamieszczam wizerunek (Guanyin w tzw. królewskiej swobodnej pozie). Ci ludzie, kobiety i mężczyźni, rozpaczliwie broniący przemocowego, zakłamanego status quo, bardzo się boją. Boją się, że się wyjdzie na jaw, co im kiedyś zrobiono. Co sami zrobili. Co im seksualnie chodzi po głowie (a „nie wolno”). Boją się, że „się wyda”. Boją się, że coś będzie trzeba z tym zrobić. A może nawet zacząć ponosić konsekwencje. Może kogoś rozliczyć. To, co ci ludzie przeżywają w głębinach swojej nieświadomości, jest straszne. I tak, nadal uważam, że trzeba walczyć ze złem. Ale też bardzo im współczuję, dzięki temu nie spalam się już w bezradnej furii. Nie czuję wściekłości.